niedziela, 14 sierpnia 2022

Lipiec, sierpień - krótka relacja...

Hey!


Dzień dobry wszystkim w te słoneczne, niedzielne popołudnie. Jak tam Wasze nastroje? Ja w końcu regeneruje siły odpoczywając. Nie będę ukrywać... z wielką niecierpliwością oczekiwałam tych dwóch dni wolnego. Dni, które mogę spędzić tylko bądź aż w domu. Przez ostatnie półtora miesiąca, sześć dni w tygodniu poświęcam pracy. Jest to praca sezonowa, w której spędzam zdecydowaną większość dnia (zbiór ogórka gruntowego). Jest dość ciężko, niekiedy wyczerpująco niemniej jednak myślę pozytywnie. Sezon niebawem dobiegnie końca i będę miała nieco więcej wolnego. Z pewnością odpocznę, skupię się na swoich pasjach i przyzwyczajeniach... być może znajdzie się przestrzeń aby troszkę się ponudzić... mogłoby być to dość zaskakujące uczucie, zdecydowanie zapomniane. 

Dość naturalnie wyjaśniła się moja nieobecność w blogosferze. Ogólnie w ostatnim czasie dość niewiele czasu poświęcam social mediom. Po powrocie do domu z pracy jedynie na co mam ochotę to dobrze zjeść i pójść spać. Myślę, że niebawem to się zmieni i w końcu wrócę do świata blogosfery ze zdwojoną siłą. Zwłaszcza, że najbliższy czas będzie dla mnie nieco łaskawszy. Stety bądź nie, nie udało mi się zrealizować założeń związanych ze szkołą policealną. Interesujący mnie kierunek i realizowane zajęcia w formie dziennej niestety kolidują z zajęciami na studiach. Musiałabym wybierać pomiędzy uczęszczaniem do szkoły bądź na studia. Decyzja jest oczywista, nie poświęcę studiów, z tego też powodu skupię się tylko i wyłącznie na nich i innych obowiązkach (przewodniczącej i członkini studenckich naukowych kół). Na naukę interesującego mnie kierunku z oferty szkolnej z całą pewnością przyjdzie jeszcze czas. Dlatego też z dużą dozą nadziei patrzę w przyszłość. 









Zdjęcia, które wzbogacają dzisiejszego posta zostały wykonane podczas Jarmarku Holeńskiego. Kulturalne, religijne i międzynarodowe wydarzenie powróciło po dwóch latach przerwy spowodowanych pandemią i burzowymi zniszczeniami skansenu. Na Jarmarku pojawiłam się po raz trzeci, za każdym razem jest to bardzo udany wyjazd. Bardzo lubię takie klimaty, sielskie i bliskie naturze. Podczas wydarzenia można posmakować regionalnych, kresowych potraw, a także podziwiać bądź zakupić rękodzieło sztuki ludowej. Ja kultywując swoją (prywatną) tradycję zaopatrzyłam się w nowy kapelusz. Nowy, lecz nie ten, który możecie zobaczyć na zdjęciach. Ten kupiłam jeszcze kilka miesięcy temu, na wiosnę, właśnie z myślą o tym wakacyjnym wydarzeniu. Beżowy, dzianinowy kapelusz z ozdobnym rzemykiem wokół jest świetnym elementem stylizacji, którego nie mogło zabraknąć w mojej kolekcji. Całe zestawienie jest bardzo jednolite w swoje tonacji. Kapelusz świetnie współgra z sukienką tworząc przemyślaną całość. Stylizację urozmaiciłam srebrną biżuterią. 

Dodatkowo odpowiadając na jedno z pytań, które pojawiło się w komentarzu pod poprzednim postem. Tak, zrobiłam sobie kolczyk w brwi. Tego samego dnia, kiedy odbierałam Stypendium Marszałka Województwa Lubelskiego udałam się do studia piercingu, by nieco uczcić swój naukowy sukces. Kolczyk w brwi podobał mi się od dość dawna, lecz nie miałam odwagi, by zdecydować się na takie przekłucie. Było to spowodowane w głównej mierze bolesnymi doświadczeniami przekłuwania płatków uszu. W lewym uchu mam w sumie pięć kolczyków. Pierwsze przekłucie obu płatków uszu zrobiłam jeszcze w dzieciństwie, kolejne dwa pod koniec szkoły podstawowej, niemniej jednak czwarty i piąty kolczyk wspominam najgorzej, bo najboleśniej. Dlaczego? Płatki uszu były przebite pistoletem. Dopiero po latach zapoznałam się z konsekwencjami takiego sposobu przekłuwania uszu. Przekłucia pistoletem przede wszystkim wydłużają proces gojenia. Tępo zakończony kolczyk pod wpływem dużej siły miażdży tkankę, rozrywając naczynia krwionośne, brzegi rany są nieregularne przez co bardziej podatne na zakażenia. Było... minęło. Obecnie kolczyki noszą się bardzo "sympatycznie" i nie stwarzają jakichkolwiek dolegliwości bólowych. Wzbogacona o doświadczenia, po zapoznaniu się z wszelkimi opiniami w dostępnych źródłach przeczytałam, że kolczyk w brwi wykonuje się za pomocą jednej igły, dzięki czemu sam zabieg jest mniej bolesny, a proces gojenia krótszy. Zresztą... jest to jedyny sposób, by zrobić taki piercing. Od przekłucia za blisko dwa tygodnie minie już trzeci miesiąc. Uważnie oczyszczana rana dobrze się goi, zasinienie i opuchlizna ładnie zeszła, dzięki czemu powoli można podziwiać efekt końcowy. Do kolczyka się przyzwyczaiłam, stanowi on element mojego wizerunku. Czy planuje jeszcze jakieś przekłucia? Tak, lecz wszystko w swoim czasie.

Zmykam.  Do zobaczenia w kolejnym wpisie. Pa! Pa!


9 komentarzy:

  1. Nudzenie bywa czasami bardzo potrzebne. Piękna zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pasuje Ci ten kolczyk!
    Tak właśnie wydawało mi się, że te zdjęcia są robione w skansenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odwiedziłam niedawno Holę przejazdem, ale o trwającym jarmarku dowiedziałam się za późno, może za rok się uda wybrać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki za ten zdwojony zapał i oczywiście życzę powodzenia!
    Bardzo ambitnie, że chcialaś łączyć studia i studium. Na wszystko przyjdzie czas.. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładne zdjęcia! Pasuje Ci ten kolczyk- świetnie wyglądasz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolczyk bardzo Ci pasuje :-) Całkowicie Cię rozumiem- ja też ledwo nadążam blogowo ostatnio- miałam mega intensywny miesiąc i doba jest zdecydowanie za krótka aby to wszystko naraz ogarnąć .
    Cieplutko pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze nie zauważyłam kolczyka xD Moja spostrzegawczość jest na medal xD Ładnie Ci w nim:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja od razu zauważyłam kolczyk i mega Ci w nim :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie mam dylemat czy kontynuować studia na kolejnym stopniu czy wybrać coś innego...

    Uwielbiam jarmarki, jakby mi ktoś dał tysiaka, to kupiłabym coś na każdym stoisku. Szczególnie lubię te z kolczykami handmade i z miodami, nalewkami. 😀

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz mobilizuje mnie do dalszego działania!
♥ ♥ DZIĘKUJE! ♥ ♥