Hey!
Dobry wieczór kochani!
Tak jak zapowiadałam w poprzednim poście dzisiaj przygotowałam dla Was wpis kosmetyczny. Jest to recenzja testowanego kremu do twarzy marki Efektima z serii Fermentology. Wspomniana linia zawiera w sumie pięć produktów: 4 kremy i żel myjący do twarzy. Zdecydowałam się na krem INTENSYWNIE REGENERUJĄCY na dzień dobry i na dobranoc.
OD PRODUCENTA: Fermentowane składniki w koreańskiej pielęgnacji uważane są za jedne z najcenniejszych. Ich zalety to m.in.: łatwiejsze wchłanianie kosmetyku w głąb naskórka, mniejsze ryzyko wystąpienia podrażnień, wzmocnione i doskonałe właściwości pielęgnacyjne. Odkrywcza fuzja w pielęgnacji twarzy. Wykazuje znakomite efekty dostarczając skórze wielu składników odżywczych, dbających o jak najlepszą kondycję naskórka. Wartościowy skład zawierający bogactwo olejów, witaminy E i C, kolagen z elastyną, kwas hialuronowy oraz wysokie stężenie fermentowanych składników sprawia, że skóra pozostaje zregenerowana, odżywiona, wygładzona i olśniewająco zadbana. ODNOWIONA I ZREGENEROWANA SKÓRA.
MOJA OPINIA: Spośród linii Fermentology, nie bez powodu zdecydowałam się właśnie na krem intensywnie regenerujący. W ostatnim czasie stan mojej skóry twarzy troszkę się pogorszył. Było to głównie spowodowane brakiem czasu, gdzie przygotowując się do sesji jakoś nie przykładałam większej wagi do rozbudowanej pielęgnacji. Owszem pamiętałam, by wieczorem tuż przed snem nałożyć jakiś krem na twarz, niemniej jednak poranna pielęgnacji była zdecydowanie pomijana. Z pomocą przyszedł mi krem, który widnieje w dzisiejszym wpisie. Moje oczekiwania względem tego produktu były dość wygórowane, zważywszy na widniejący napis - INTENSYWNIE REGENERUJĄCY.
Krem stosowałam zarówno na wspomniane dzień dobry i na noc, a także jako bazę pod podkład bądź rozświetlający korektor pod oczy. Krem jest na tyle uniwersalny, że można po niego sięgnąć o każdej porze dnia, gdy po prostu odczuwa się taką potrzebę np. wychodząc na dwór (zwłaszcza w wietrzne, chłodne dni użycie kremu było w moim mniemaniu niezbędne, chroniłam w taki sposób skórę twarzy przed ewentualnym przesuszeniem). Krem ma bardzo delikatną, jedwabistą konsystencję. Jego rozprowadzenie nie sprawia jakichkolwiek problemów. Jedynie co należy mieć na uwadze to Co więcej krem dość szybko się wchłania, pozostawiając dodatkowo na twarzy warstwę ochronną.
Po ponad miesięcznym intensywnym stosowaniu zużyłam już 2/3 kremu, co w ogólnym przełożeniu składa się na dość dobrą wydajność produktu. Jak wspomniałam były to intensywne testy, więc zużycie znacznej zawartości kremu jest w tym przypadku jak najbardziej uzasadniona.
Przechodząc do samych działań. Krem przede wszystkim nie wywołuje żadnych podrażnień i dyskomfortu. Szczerze mówiąc trochę się obawiałam, że może pojawić się jakieś uczucie szczypania czy niekorzystny efekt w postaci zaczerwienienia. W końcu krem musiał poradzić sobie z nieco przesuszoną cerą z tendencją do tworzenia się zaczerwienień, jego reakcja mogła być różna. Opisywany krem z linii Fermentology, zdecydowanie nie spowodował szkodliwych następstw, pogłębiającym tym samym stan cery. Tak, jak po cichu tego oczekiwałam krem skutecznie poprawił kondycję mojej skóry. Jest ona bardziej elastyczna, gładka, jedwabista czy używając jeszcze prostszych słów miękka. Do tego właśnie dążyłam, by poprawić strukturę skóry. Doskwierająca szarość została pokonana przez rozświetlenie i promienny wygląd. Zaczerwienienia ucichły, a pojawiające się wypryski udało się wyciszyć. Świeże spojrzenie poprawia wizerunek całej twarzy, na czym również bardzo mi zależało.
Krem w swojej formule posiada wiele dobroczynnych składników m.in.: fermentowany kompleks składników: granat, soja, jemioła i krwawa trawa oraz olej z lnu, olej makadamia, kolagen z elastyną i kwas hialuronowy. Ich obecność powoduje u mnie spokój. Spokój, który sprawia, że czuję się odpowiednio zaopiekowana.
---> Cały skład opisywanego kremu znajdzie pod wskazanym linkiem TU.
Życzę spokojnego wieczoru. Do usłyszenia w kolejnym wpisie. Pa! Pa!
Dobrze, że krem nie wywołuje dykomfortu. To bardzo ważne.
OdpowiedzUsuńNie widzialam jeszcze tej serii. A marke dość lubię :D
OdpowiedzUsuńMi jego zapach nie odpowiada
OdpowiedzUsuńWygląda na bardzo sympatyczny krem.
OdpowiedzUsuńPrezentuje się ciekawie 😀
OdpowiedzUsuńInteresująca linia 😁
OdpowiedzUsuńNie znam, ale chętnie bym przetestowała :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej serii kosmetyków. Super, że krem Ci się sprawdził. ;)
OdpowiedzUsuńPrzesyłam Ci serdeczne pozdrowienia! ;)
Po zimie regeneracja przyda się chyba każdemu. W paczkach dla uchodźców też powinno się pamiętać o kremach, bo w pierwszej chwili myśli się o jedzeniu, ubraniu, lekach i mydle, a przecież krem to też artykuł pierwszej potrzeby.
OdpowiedzUsuńSporo pozytywnych efektów, więc warto rozejrzeć się za takim kremem i wypróbować :)
OdpowiedzUsuńSama chętnie go wypróbuję :D
OdpowiedzUsuńCiekawy ma skład!
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej serii, brzmi ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńPrzydałaby mi się taka regeneracja, muszę wypróbować ten krem:)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że regeneracja działa. Będę miała na uwadze ten kremik ^^
OdpowiedzUsuńo już widziałam ten produkt!
OdpowiedzUsuńCiekawa linia kosmetyków, nie słyszałam o nich wcześniej :)
OdpowiedzUsuńTe kremy są genialne :) Używam i jestem z nich bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńDla mnie te kosmetyki to nowość.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy wcześniej o tej linii ;)
OdpowiedzUsuń