poniedziałek, 19 listopada 2018

Przenieśmy się do Azji...

Hey!


Ostatnio na moim blogu aż roi się od kosmetycznych postów. Taki nadmiar to efekt licznych podjętych współprac, gdzie dostaje coraz to ciekawsze produkty do testów. 
Jak dobrze, że w domu jest jeszcze jedna kobieta - moja mama, która co nieco odciąża zarówno mnie jak i moją skórę. Zresztą czasami w paczkach znajdują się tylko i wyłącznie produkty przystosowane do pielęgnacji cery dojrzałej. 
Obecnie moja gama kosmetyków do codziennej pielęgnacji jest bardzo rozbudowana i bardzo rygorystycznie podchodzę do włączania kolejnych do tego jakże bogatego zestawienia. Mogliście już o tym niejednokrotnie na moim blogu przeczytać, kiedy to jasno zaznaczyłam, który z produktów stał się moim ulubieńcem - istną perełką. 



Pielęgnacja oparta na kosmetykach pochodzących z Azji jest mi dość odległa, a same doświadczenia  pobieżne.
Jak wiadomo Azjatki inspirują kobiety na całym świecie. Stan ich cery pozytywnie zadziwia, wzbudzając podziw, a niekiedy może i cichą, niezobowiązującą zazdrość. Fakt jest tylko jeden, ich dbałość o każdy detal i skrawek skóry przekłada się na wygląd i końcowy rezultat. Od jakiegoś czasu pragnę by zaciekawienie przerodziło się w przeprowadzone testy. Chęć poznania się z nowymi formułami jest zbyt silna! 


Sama w wirze codziennych obowiązków nawet pomimo najszczerszych chęci nie byłabym zdolna skupić się na tak czasochłonnej pielęgnacji jak kobiety wschodu. Jednakże pomimo ograniczonej ilości czasu staram się choć po trochu zadbać o cerę by jak najdłużej zachować zdrowy, świeży wygląd. 


Jeżeli jesteście ciekawi jakie formuły przyszło mi i mojej mamie przetestować to zapraszam na dalszą część notki. Liczę, że treść zainspiruje Was do własnych poszukiwań i ostrożnych eksperymentów z nieznanymi kosmetykami!




Phytochemical Skin Supplement Sheet Mask (Laycophene/ Peeling Tone Up) (KLIK)


Phytochemical Skin Supplement Sheet Mask (Isoflavone/ Deep Moisture) (KLIK)



Maseczki w płachcie wymagają od nas poświecenia dłuższej chwili. Do takiej formy pielęgnacji zachęcam wieczorem, kiedy możemy już na spokojnie skupić się tylko i wyłącznie na sobie. Czas pielęgnacji to 15-20 minut. Chyba każda z nas jest w stanie wyodrębnić te kilkanaście minut dla siebie, prawda? 

Maseczki są do jednorazowego użytku, co ważne - przebadane dermatologicznie (płachta wykonana z mikrofibry nie podrażnia skóry), nie wymagają spłukiwania. Nadmiar esencji zaleca się delikatnie wklepać w skórę. Wskazówka - stosować 2-3 razy w tygodniu. 
Zawierają fitochemikalia, aktywne składniki pozyskiwane z roślin i warzyw bogate w węglowodany, tłuszcze, białka, witaminy i minerały. Większość z nich odgrywa funkcję przeciwutleniaczy, które zapobiegają działaniu wolnych rodników. 


Maseczka w czerwonej płachcie zawiera likopen pozyskiwany z pomidorów i oraz czerwonych owoców (żurawina, granat) 
Usuwa martwy naskórek, oczyszcza i wyrównuje koloryt.
Cieszę się, że to właśnie ta wersja znalazła się w przesyłce. Uwielbiam produkty o właściwościach peelingujących. Niestety po jednorazowych testach nie jestem w stanie określić wszystkich podanych właściwości - myślę, że musiałabym przynajmniej dwu bądź trzykrotnie poddać się takiej relaxującej pielęgnacji. 
Na pewno po zdjęciu maseczki i wklepaniu nadmiaru esencji odczułam oczyszczenie. To dla mnie jedna z priorytetowych właściwości. 
Z martwym naskórkiem nie mam już tak wielkich problemów, jak przed laty. Zwłaszcza o tej porze. Jednakże jakieś drobne suche skórki zostały usunięte - co wpływa na w pełni szczerą, pozytywną ocenę.


Maseczka w białej płachcie zawiera izoflawony pozyskiwane z mleka, soi i fasoli. 
Dogłębnie nawilża skórę, rozświetla oraz zapobiega utracie wilgotności. 
W dzisiejszym poście w głównej mierze skupię się na oczyszczeniu. Chciałabym zapromować także inną maseczkę z serii Phytochemical, która w odróżnieniu od swojej poprzedniczki ma za zadanie nawilżyć naszą skórę. A propo, na oczyszczeniu moja wieczorna bądź poranna pielęgnacja się nie kończy. By efekty przybrały na sile warto nałożyć co ochroni - dając 100% poczucie bezpieczeństwa.
Taka forma maseczki i tworzące je właściwości przypadła mi do gustu. Czuć spooooorą dawkę nawilżenia - jednakże nie jest to "chamskie i niekomfortowe" nawilżenie. Wszystko nie wybiega poza naszą sferę komfortu.
Pozytywnie prawda? Jeszcze przed testami wiedziałam, że tak będzie. 

Kiedyś nie byłabym w stanie sobie wyobrazić, że jedna kuracja byłaby w stanie rozświetlić moją cerę. Do czasu kiedy nie sięgnęłam po maskę - to jest możliwe. Jeżeli mi nie wierzycie, przekonajcie się na własnej skórze!


W oczy od razu rzuca się przepiękny, czytelny design maseczek.
Coraz częściej zastanawiamy się nad świątecznymi prezentami - śmiało możecie wrzucić 


Bee Pollen Renew Sheet Mask (KLIK)



Opatentowana płachta maseczki została wykonana z włókna bambusowego, które na dłużej zachowuje wilgoć. Formuła wolna od TEA, oleju mineralnego oraz pigmentów syntetycznych.


Kolejna z maseczek oparta jest na 43% zawartości wosku pszczelego. 
Nawilża, rewitalizuje, odżywia i łagodzi podrażnienia.
Oczywiście by odnieść się zarówno do właściwości poprzedniej zrecenzjowanej maseczki jak i tej zrobiłam tygodniową przerwę. Zależy mi by opinia była jak najbardziej rzetelna, oparta tylko i wyłącznie na spostrzeżeniach.

Mówiąc, że otrzymałam kolejny produkt, które spełnia moje oczekiwania, nie wypowiadam tych słów na wiatr. Fakt, że formuła opiera się na Pyłku Pszczelim, Propolisie, Mleczku Pszczelim i Ekstrakcie z Szarotki Alpejskiej - nie pozostawia złudzeń, że maseczka odpowiednio nawilży naszą skórę. W dużej mierze zależy to także od stanu naszej cery. Wydaje mi się, że produkt poradzi sobie zarówno przy gorszej jak i lepszej kondycji. 

To od nas zależy czy chcemy podtrzymać efekt nawilżenia ponownie po nią sięgając. Ja szczerze do tego zachęcam!




3step Hydrating Mask (KLIK)



Ostatnia maska to istna perełka. Nawadniająca formuła na bazie kwasu hialuronowego zobowiązuje do takiego określenia. 3-etapowa kuracja, która wymaga od nas szczególnej uwagi. To właśnie od niej rozpoczęłam swoje testy. Przeznaczona do cery suchej, pozbawionej blasku. Ja w szczególności borykałam się z drugim problemem, gdzie ilość obowiązków i krótka ilość snu przekładała się na przemęczenie. Zauważyłam, że potrzebuje czegoś mocniejszego, co mogłoby przywrócić dawny blask.
Krok 1: esencja dostarcza skórze składniki odżywcze
Krok 2: maska bawełniana intensywnie nawilża skórę
Krok 3: krem tworzy na skórze warstwę ochronną, która pomaga utrzymać efekt nawilżenia na dłużej




Super Aqua Refreshing Cleansing Foam (KLIK)




Na osobiste testy pianki będę musiała jeszcze troszkę poczekać. Na pewno w mniej bądź dalszej przyszłości powrócę do tego produktu po pozytywnych odczuciach mamy. Marka nie byłaby sobą nie urozmaicając nawet tak popularny, okrojony w składniki produkt. 
Orzeźwienie to główna i najważniejsza cecha. Czy może być coś przyjemniejszego jak uczucie dogłębnego oczyszczenia połączonego z aktywnym systemem nawilżenia?

Za tą właściwość w głównej mierze odpowiada Ekstrakt z Tataraku. Zachęcam do zapoznania się u źródeł z grafiką tej roślinki - zaskoczenie murowane!
Popularny Tatarak został uznany w medycynie orientalnej. 
Czasami nie spostrzegamy jakie cudowności rosną na wyciągnięcie ręki. 

Olej z Dzikiej Róży zawiera 45% kwasu linolowego, regeneruje komórki skóry, ma działanie ochronne, które polega na zatrzymywaniu wody w skórze. 
To potwierdzenie moich wcześniejszych słów, kolejna popularna roślina gromadząca w sobie same dobro. 




M Perfect B.B Deep Cleansing Oil (KLIK)


I w tym momencie do testów podchodzi tylko i wyłącznie moja mama. 
Jako wielka miłośniczka olejków od razu wiedziała, że o ile właściwości spełnią jej oczekiwania pielęgnacja stanie się samą przyjemnością. I tak zapewne jest - codziennie sięga po kompleksową formułę z uśmiechem na twarzy. Pojemność olejku to 30 ml. Czy to dużo? W przypadku takiej formuły aż nadto. By pokryć całą twarz wystarczą zaledwie 2-3 krople. Po miesięcznych testach zużytą ilość można określić w proporcjach 1/10. Wydajność to pierwsza, i oczywiście nie ostatnia wielka zaleta!
Olejki mają to do siebie, że ich formuła jest bardzo, bardzo tłusta. Takie rozwiązania znajdą swoich zwolenników i przeciwników. Mama nie ma z tym jakichkolwiek problemów, ochoczo go pozostawiając nawet na czas godziny. Po dostarczeniu drogocennych składników pozostałości należy zmyć letnią wodą, bądź pianką myjącą/ kremem.
Zapach wpływa na kolejną pozytywną cechę... winogronowa woń roznosi się w trakcie pielęgnacji i pozostaje wyczuwalna nawet po zmyciu olejku. 

Wspominając o winogronach, ich zawartość niesie za sobą właściwości przeciwutleniające, nawilżające skórę i doskonale ją oczyszczając. 
W formule znajdziemy także: oliwę z oliwek, olej słonecznikowy, olej Macadamia, olej Jojoba, olej Meadowfoam, olejek z drzewa herbacianego, kompleks ekstraktów ze szparagów, podbiał pospolity i wodorosty.


Po zmyciu odczuwa się nie tylko oczyszczenie, ale i dużą dawkę nawilżenia połączonego z odżywieniem. O przesuszeniach i braku elastyczności możemy zapomnieć! 
Skóra w dotyku przypomina jedwab. Wyczuwa się miękkość i  dostarczone składniki mineralne. 
Olejek znacząco wpłynął na redukcję zmarszczek. Bardzo zauważalne jest ich wygładzenie i wypełnienie. 



M Perfect Cover BB Cream SPF42/PA+++ 

(No. 21/ Light Beige) (KLIK)



Po dokładnym oczyszczeniu twarzy nie pozostaje nam nic innego jak nałożyć wielofunkcyjne krem BB. 
Producent zapewnia nas o doskonałym kryciu, ochrony przed promieniami UV, rozjaśnieniu i redukcji zmarszczek. 

Odnosząc się do pierwszej obietnicy - doskonałego krycia...
Z pozoru lekka formuła jest w stanie zakryć wszelkie niedoskonałości, wygładzając cerę i nadając jej świeżego wyglądu.


Ochrona przed promieniami UV...
Producent nie chciał pozwolić by ta informacja umknęła naszej uwadze. Umieszczona na samym środeczku notka zapewnia nas, że krem jest w pełni bezpieczny. Filtr eliminuje konieczność sięgnięcia po inne kremy z tej serii.


Rozjaśnienie...
Zawsze przy tego typu produktach ważny jest odcień. Dostając produkt w ciemno możemy mieć pewne wątpliwości czy dany kosmetyk będzie odpowiadał naszej karnacji. Pomimo, że w paczce znalazła się najjaśniejsza z możliwych wersji kolorystycznych idealnie współgra z kolorytem cery mojej mamy. Widać znaczące rozjaśnienie - twarz nabiera witalności, świeżości, a sam makijaż zyskuje na efektywności. Czego chcieć więcej?


Redukcja zmarszczek...
Zawartość: ekstraktu z rumianku, ekstraktu z rozmarynu, ceramidów, kwasu hialuronowego, gatuliny RC - to w pełni świadome połączenie. Na poprawę stanu cery wpływa w dużej mierze poprzedni olejek, ale jako duecik tworzymy coś doskonałego, w pełni niezawodnego. Efekty są spektakularne, wystarczy jedyne co musimy zrobić to konsekwentnie podejść do pielęgnacji.


ZAPRASZAM - Skingarden.pl


@skingarden_pl @sephorapolska #skingarden #sephorapolska




Tymczasem kochani lecę nadrobić blogerskie zaległości. Jestem ciekawa jaką obecnie tematykę poruszacie na swoich internetowych zakątkach! Pa! Pa!




1. Co sądzicie o pielęgnacji kosmetykami wschodu?
2. Która z maseczek zaciekawiła Was najbardziej?
3. Jak zaopatrujecie się na pozostałe kosmetyki - pianka, olejek a może krem BB?




30 komentarzy:

  1. Ja niezbyt przepadam za maseczkami w płachcie ,olejek ze względu na składniki mnie najbardziej zaciekawił ☺
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne wydają się być te kosmetyki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zainteresował mnie ten olejek, jego moc nawilżenia :)
    Lubię używać olejków, bo są bardzo wydajne :)

    Pozdrawiam :)
    Moncia Lifestyle

    OdpowiedzUsuń
  4. Great post, photos are amazing!! :)
    If you want that we follow each other let me know by leaving a comment on this post ---> https://beautyshapes3.blogspot.com/2018/11/over-knees-boots-outfit.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Do tej pory miałam tylko jeden krem BB, a kosmetyki ze wschodu nieszczególnie do mnie przemawiają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny olejek v:D
    rilseee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam maseczki w płachcie i te maski najbardziej mnie zaciekawiły :)
    Obserwuję :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja uwielbiam koreańskie maseczki w płachcie! Ostatnio stosowałam A`pieu i z całego serca mogę polecić tę markę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawe kosmetyki, chętnie kiedyś wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Najbardziej spodobała mi się pianka <3
    Zapraszam do siebie: https://zyciowy-kogel-mogel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnio coraz częściej sięgam po maseczki płachcie ;) Tych nie znam i chętnie wypróbuje, gdyż uwielbiam nowości. Zresztą azjatyckie kosmetyki słyną ze swojego pozytywnego działania, więc chyba warto ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie miałam okazji jeszcze testować tych maseczek w płachcie, ale jestem bardzo ich ciekawa!

    Pozdrawiam, nataa-natkaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam maseczki w płachcie, zazwyczaj kupuję w Douglasie je ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tej pianki jestem bardzo ciekawa, więc czekam na jej recenzje :D Płachtowe maseczki uwielbiam za wygodę :) Pozdrowionka cieplutkie! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. z mazideł azjatyckich korci mnie jedynie krem misha perfect cover

    OdpowiedzUsuń
  16. Maseczka w czerwonej płachcie najbardziej do mnie przemawia. Lubię maseczki każdego rodzaju ��

    OdpowiedzUsuń
  17. Maseczki w płachcie to coś za czym nie przepadam :/ Pianka bardzo mnie zaciekawiła :) Pozdrawiam serdecznie 😊

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam maseczki w plachcie, tych nie miałam przyjemności jeszcze używać. Czas najwyższy to nadrobić 😍 Tak samo jak maseczki kocham pianki, a ta zapowiada się na prawdę ciekawie ❤️ Pozdrawiam 💗

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten olejek jest naprawdę interesujący ;) Uwielbiam azjatyckie kosmetyki, szczególnie maseczki oraz kremy. Szkoda że trudno z ich dostępnością.
    ciszamysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo lubię maski w płachcie są moimi ulubionymi :). Ten olejek mi się podoba muszę się mu bliżej przyjrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ogólnie ja używam mało kosmetyków, a fanką maseczek niestety nie jestem :( Mi spodobał się ten olejek :D

    lifebynadien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Szczerze mówiąc, jeszcze nie miałam okazji testować koreańskich kosmetyków - do tej pory używałam jedynie maseczek :) Dużo jednak czytałam o pielęgnacji kobiet ze wschodu i fascynuje mnie ten rytuał! <3

    Pozdrawiam :*
    www.nataliasiejka (klik)

    OdpowiedzUsuń
  23. wszystko zapowiada się fantastycznie <3 ja dwa lata temu używałam Misha BB krem :) Byłam bardzo zadowolona, jednak dla mnie był zbyt tłusty :(

    OdpowiedzUsuń
  24. Z chęcią przetestowałabym te produkty. :)
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
  25. kocham azjatyckie kosmetyki!
    https://karik-karik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Pianka bardzo nas kusi i ciekawi :) Azjatyckich kosmetyków nam brakuje w naszej kosmetyczce :/

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie znam tej marki ale kosmetyki podobają mi się, zwłaszcza, że kocham maseczki w płachcie. :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz mobilizuje mnie do dalszego działania!
♥ ♥ DZIĘKUJE! ♥ ♥