niedziela, 28 października 2018

RAVINA...

Hey!



Bardzo się cieszę, że stylizacja w poprzedniej notce wzbudziła pozytywne wrażenie. Byłam bardzo ciekawa jak odbierzecie dość oryginalną sukienkę. Chcę, abyście wiedzieli, że wszystkie Wasze komentarze są dla mnie bardzo cenne i motywujące do dalszej pracy.

Jeżeli mowa o pracy, to niejednokrotnie podkreślałam, że blog jest pasją i swojego rodzaju pracą. Zredagowanie teksu, zrobienie zdjęć wymaga czasu i przyjemnego poświęcenia. Odnośnie zdjęć w tym przypadku można wyróżnić dwie kategorie, na które przeznacza się różną długość określonego czasu - jeżeli mowa o zdjęciach produktów to idzie to o wiele sprawniej, aniżeli sesje związane z prezentacją stylizacji.

Prowadząc bloga, przez spory szmat czasu - bo niedługo minie 7 rocznica mojej działalność nie jest prostą sprawą. Z perspektywy czasu na myśl wysunęły mi się pewne wnioski. Wydawałoby się, że rozkręcenie bloga jest o wiele trudniejsze, niż dalszą kontynuacja. To nieprawda, gdyż początkowe posty były pisane dość spontanicznie, bez zbędnych ozdobników. Zdjęcia również były słabszej jakości i pomimo, że zawsze starałam się by wyszły jak najlepiej porównując je z zamieszczanymi obecnie widać wielkie progres. 
Obecnie każda notka to nawet kilkugodzinna praca wliczając zrobienie zdjęć, zapoznanie się z opinią producentów - jeżeli zamieszczam kosmetyki bądź gadżety elektroniczne i samo zredagowanie teksu.

Prowadzić bloga to posiadać wyobraźnie, asertywność i przede wszystkim cierpliwość do osiąganych sukcesów i wyróżnień. Na tę chwilę mogę powiedzieć, że nie każdy zdołałby podołać takim wyzwaniom. Duma jaka mnie rozpiera w tej chwili jest tak wielka, że nie mogę nawet ubrać tego w słowa. Często się słyszy jakieś przytyczki w kierunku blogerów - szczerze mówiąc osoby wypowiadające takie słowa bądź uwagi nie mają zielonego pojęcia o czym mówią, co ważne wypowiadając się na jakiś temat nie znając go to szczyt głupoty, chamstwa i przelewającej się zazdrości. W moim przypadku takie słowa bardziej motywują i wręcz zmuszają do dalszego działania, aniżeli strofują. Chyba nic bardziej nie cieszy jak osiąganie kolejnych sukcesów, podejmowanie nowych barterów, co za tym idzie poznawania nowych marek ich kosmetyków i innych rzeczy. Fakt, że mogę rozwijać siebie i swoją pasję wbrew temu co mówią inni jest dla mnie priorytetem!

♥   ♥   Blogerzy łączmy się by tępić tak nieludzkie zachowania!   ♥   


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przechodząc do meritum notki... 
Jakiś czas temu otrzymałam 4 produkty do jakże przyjemnych testów. Marka RAVINA
to internetowy sklep, który w swojej ofercie posiada tylko i wyłącznie kosmetyki ekologiczne. Prawdziwa gratka dla osób żyjących w zgodnie z naturą i nietolerujących testów przeprowadzanych na zwierzętach!
Substancje naturalne, ich pochodne i produkty roślinne, czyli grupa składników kosmetyki naturalnej to cenne dobra ukryte w skromnych, lecz uroczych opakowaniach. 
Skład kosmetyków to receptury stosowane od pokoleń: kombinacja ziół i owoców pozwalają uzyskać właściwości pielęgnacyjno-nawilżające. Fakt, że kosmetyki zostały przebadane dermatologicznie i mikrobiologicznie jest tylko i wyłącznie potwierdzeniem wypowiedzianych słów. Szeroka gama produktów o wszechstronnych zastosowaniu składa się na następujące linie produktów: kosmetyki naturalne, kosmetyki organiczne, kosmetyki bez parabenów, kosmetyki o naturalnym pH






ŁAGODZĄCE MLECZKO DO OCZYSZCZANIA TWARZY I DEMAKIJAŻU OCZU (KLIK)




Rozpoczynając swoją przygodą z pielęgnacją twarzy pierwszym, podstawowym produktem było oczyszczające mleczko. Później w ramach samodzielnych testów i poznawania innych marek moje serce podbiły płyny micelarne o naturalnym składzie. Wybierając łagodzące mleczko do twarzy chciałam poczuć się jak za czasów dzieciństwa. 


Po przeprowadzonych testach śmiało mogę potwierdzić, że formuła mleczka jest bardzo delikatna pomimo, że usuwa wszelkie zanieczyszczenia i makijaż. Przemywając nim twarz czuć oczyszczenie, skóra staje się gładka i elastyczna. Pomimo większych bądź mniejszych doskonałości czuć, że stan mojej cery jest całkiem zadowalający. 


Zapach mleczka jest bardzo delikatno-mydlany. Ze wszystkich składników najbardziej przenika ekstrakt z kasztanowca i uzupełniający go olejek z pestek winogron. 
Troszkę się zdziwiłam, że bazy składnik - olejek migdałowy jest wręcz niewyczuwalny. Ilekroć posiadałam produkty z jego dodatkiem to zawsze grał on pierwsze skrzypce, w tym przypadku został odsunięty na bok.
Nie stanowi to oczywiście dla mnie żadnego problemu, ot taka mała ciekawostka.


Warto dodać, że mleczko jest idealne dla skóry wrażliwej, ze względu na naturalne pH. 


200 ml buteleczka jest bardzo wydajna, posiadając mleczko od niecałych dwóch miesięcy zużyta ilość nie przekracza połowy. 





KREM DO PIELĘGNACJI SKÓRY WRAŻLIWEJ I ATOPOWEJ



Pierwszą fazą codziennego oczyszczania skóry twarzy jest specjalnie do tego przystosowana rękawiczka. O niej mogliście przeczytać w jednym z sierpniowych postów. Następnie sięgam po mleczko by być pewnym w 100%, że skóra jest odpowiednio przygotowana do kolejnego etapu, jakim jest ochrona i nawilżenie. 

Niestety krem obecnie nie jest dostępny w ofercie sklepu. Mam nadzieje, że niebawem to się zmieni - bo nie będę ukrywać zakochałam się w tym produkcie. Krem od niedawna stał się podstawą i bazą mojej codziennej pielęgnacji. Miał nie lada wyzwanie dorównać swojemu poprzednikowi i z perspektywy czasu mogę uznać, że sprostał moim oczekiwaniom.


Zaczynając od woni... początkowo porównywałam ją do zapachu piwa... obecnie mój zmysł węchu wyczuwa zapewne olejek wiesiołkowy. Wcześniej, nie zagłębiałam się w jego skład stąd moja pomyłka. Nie zrozumcie mnie też źle... nie sądziłam, że piwo uzupełnia formułę kremu :D Ale odchodząc od tego zagadnienia...


Krem w połączeniu z mleczkiem cudownie się uzupełnia. Stosując pierwszy produkt nasza skóra daje nam wyraźne znaki, że trzeba nałożyć coś co przedłuży efekt, odpowiednio nawilżając i odżywiając. 
Lekko-tłustawa formuła kremu jest dla mnie niezwykle przyjemna. Krem szybko się wchłania - stanowi to kwestię chwili. 
Jego wydajność idzie w parze ze stanem naszej cery - jeżeli potrzebujemy lepszego odżywienia to konieczne jest nałożenie większej partii, aniżeli w przypadku podtrzymania efektu zdrowej, zadbanej skóry.






MYDŁO MALINOWE (KLIK)



Kompletując swoje zamówienie bez zawahania pokusiłam się o naturalne, peelingujące mydełko. Jego cena jest stosunkowo wysoka, ale nie zapominajmy, że wszystko co go tworzy to dary prosto z natury. Muszę tu wyrazić swoje niezadowolenie... gdyż czy by to nie była żywność czy kosmetyki to często zdrowsze jest o wiele droższe, i trudniej dostępne od zwykłych produktów nafaszerowanych chemią i niebezpiecznymi związkami. Postęp w tej dziedzinie nadal kuleje, choć z roku na rok jest coraz lepiej to droga ku lepszemu nadal jest długa i mozolna.


Mydełko jest przystosowane do pielęgnacji ciała, producent raczej odradza stosować go bezpośrednio na skórę twarzy. To jest bardzo cenna uwaga, gdyż zawarte drobinki malin mogłyby podrażnić wrażliwą skórę twarzy.


Jako wielka miłośniczka produktów peelingujących, gdzie zawarte są naturalne "środki" usuwające martwy naskórek, wpływając tym samym na poziom nawilżenia śmiało mogę polecić malinowe mydełko. 


Co ciekawe jego naturalna formuła jest tłoczona na zimno, dzięki czemu w procesie produkcyjnym zachowuje wszystkie wartości odżywcze i lecznicze. 





MANDARYNKOWE MASŁO SHEA (KLIK)



Nie byłabym sobą, nie uzupełniając zamówienia o masło shea. Takich produktów przetestowałam już na prawdę wiele. Mam do nich nieukrytą słabość, wiem, że są skuteczne i mnie nie zawiodą.
Spośród serii produktów do pielęgnacji ciała, linii maseł shea nie mogłam sobie odmówić wypróbowania wersji mandarynkowej. Choć inne - kakaowa, mus lniany, mięta i mango również zachęcały.


Masło ma szerokie zastosowania, można go stosować do pielęgnacji ciała, ust, jako emolient do kąpieli natłuszczających i po opalaniu by poprawić koloryt skóry jednocześnie łagodząc podrażnienia.


Zawarte w słoiczku masło shea jest bardzo gęste, występują w nim małe naturalne grudki masła shea, które topią się pod wpływem temperatury naszego ciała. 


Mój wybór mógł być podyktowany wielką miłością do owoców - zwłaszcza egzotycznych odmian. 
Fakt, że mogę pachnieć niczym soczysta mandarynka kusi i rozpala zmysły. Olejki cytrusowe działają przeciwbakteryjnie nadając skórze świeżego, zdrowego wyglądu i zapachu. Osoby borykające się z przesuszeniami powinny wręcz natychmiastowo sięgnąć po masło shea. Zapewniam - efekty są widoczne tuż po pierwszym użyciu. Nie wierzycie? Zamówcie i przekonajcie się sami!



Po otwarciu słoiczka czasami aż trudno uwierzyć, że mandarynkowe masło shea jest tylko kosmetykiem i nie nadaje się do spożycia!




Zapraszam - RAVINA




Tymczasem kochani zmykam odpocząć przez szkolnymi obowiązkami. Choć pozostaje zaledwie 3 dni nauki do dłuższego wolnego to sprawdzianów mam aż nad to :D Moje weekendy wyglądają zazwyczaj tak, że towarzyszy mi książka od matematyki. Czasami uzupełnieniem są inne przedmioty, ale to właśnie królowa nauk jest dla mnie priorytetem. Choć zdarzają się chwilę, że mam jej dość to dziwnym trafem zawsze do niej powracam. Lepiej się przemęczyć i ogarnąć temat, aniżeli później żałować i pluć sobie w twarz, że nie sprostałam w głównej mierze swoim oczekiwaniom :D Pa! Pa!





1. Co sądzicie o przelewającej się fali krytyki nie tylko w stosunku do blogerów, ale osób medialnych? Z chęcią poznam Wasze opinie i spostrzeżenia. 
2. Znaliście już wcześniej produkty marki RAVINA? A może jest to dla Was interesująca nowość.



21 komentarzy:

  1. Dla mnie to nowość nie znam tych produktów ;) Chętnie się z nimi zapoznam 😊 Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znałam aż do teraz tej marki. Cieszę się, że mogłam o produktach tej firmy poczytać na Twoim blogu. :) Najbardziej zainteresowało mnie mandarynkowe maslo shea. :)

    Niestety prowadząc bloga czy będąc osobą medialną człowiek naraża się na krytykę. Jeżeli jest konstruktywna i uzasadniona to dobrze. Możemy dzięki temu coś zmienić. Szkoda Tylko, że częściej wynika z zazdrości...

    Pozdrawiam
    Zuzanna

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz widzę, ale zaciekawiły mnie :) Uwielbiam takie peelingujące mydełka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kojarzę markę z blogów, ale niestety nie miałam jeszcze przyjemności stosować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że ten krem mogłabym przygarnąć. ;)
    Moncia Lifestyle

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam ten ból, u mnie za niedługo będzie 4 rocznica bloga. Posty i zdjęcia zajmują dużo czasu i nie jest to takie łatwe "jak wygląda". Żadnej fali krytyki jako tako nie słyszałam, ale moje zdanie jest takie: Każda praca ma swoje plusy i minusy i jest w jakiś sposób trudna. Zamiast oceniać, trzeba spróbować i wtedy samemu się przekonamy, czy jest to takie łatwe czy nie.
    Kosmetyki wyglądają super, uwielbiam naturalne kremiki i mydełka, ale niestety to jest zawsze strasznie drogie. Mydełko i masło shea to chyba produkty o które pokusiłabym się najbardziej :)
    Zapraszam! www.zuzu-zuzannaxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Mandarynkowe masło i malinowe mydło bym porwała... zapowiadają się świetnie!
    A co do tych którzy krytykują blogerów...też czasem coś usłyszę ale...zupełnie się tym nie przejmuję i robię dalej swoje. Ot i cała strategia;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo lubię takie mydła w kostce. Są najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana im dłużej prowadzę bloga,tym więcej widzę błędów których staram się nie popełniać ☺
    no niestety, nie wszystkim się podoba to że rozwijasz swoje pasje, ba że nawet je masz.
    7 lat to kupa czasu -cóż życzę kolejnych takich rocznic 😘
    Nie znam marki ale skusiło mnie to mandarynkowe masło shea ❤
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
  10. Mandarynkowe masło shea brzmi cudnie! Idealne na grudzień:)
    Zgadzam się co do kwestii blogowania. Wydaje się to łatwe ale tak naprawdę wymaga dużo czasu i poświęcenia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratulacje, że niedługo będzie 7 lat bloga! Produkty są bardzo ciekawe ♥

    londonkidx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Mandarynkowe masło shea brzmi cudnie! Idealne na grudzień:)
    Gratuluje bloga jest na prawdę swietny

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie znam tej marki, ale myślę, że śmiało mogłabym kiedyś przetestować :D
    Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  14. Najwięcej do gadania mają zawsze ci co nic nie robią :)
    Nie znam tej marki, ale chętnie przetestuję :)
    Leyraa Blog

    OdpowiedzUsuń
  15. Stworzenie posta to nie takie proste. Ludzie myslę sobie "o co ty zrob isz dostaniesz produkty zrobisz zdjęcia i tyle". A to wcale nie jest takie "hop siup". A tej marki to Ci powiem,że nie znam.
    Sandicious

    OdpowiedzUsuń
  16. Dwa ostatnie produkty mnie kuszą! Malinowe mydło - brzmi okropnie zachęcająco! :) W sumie również mandarynkowe masło Shea brzmi kusząco ! <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Malinowe mydło brzmi super! 😍
    https://dreamstyleblogger.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  18. Niestety, nawet nie miałam styczności z nazwą tej marki :P

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie słyszałam o marce! Ale mydło mnie zaciekawiło!
    Pozdrawiam Eva

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten krem to w sam raz dla mnie, bo tak się składa, że ma skórę atopową ;D
    https://klaudialisiecka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie miałam kosmetyków tej marki, ale widać, że są godne uwagi.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz mobilizuje mnie do dalszego działania!
♥ ♥ DZIĘKUJE! ♥ ♥